Dzisiaj chciałam podzielić się z wami przypowiescią o królu, która niejednokrotnie pomaga mi w życiu. Jest to jedna z nauk Osho, a brzmi ona mniej więcej tak:
Pewnego razu żył sobie król, który widząc, że śmierć zbliża się do niego powoli, wezwał swojego jedynego syna i przekazał mu swój największy skarb: pierścień,
w którym można było ukryć coś specjalnego: pukiel włosów ukochanej lub truciznę dla wroga. Miał jedno życzenie: prosił syna, aby ten otworzył go dopiero wtedy gdy ogarnie go największy kryzys, w sytuacji, kiedy nie będzie widział żadnego innego wyjścia, kiedy poczuje, że jest to jedyna deska ratunku. Młody książę obiecał dotrzymać słowa i w smutku żegnał swojego odchodzącego ojca.
Minęło kilka lat, młody król rządził mądrze i rozsądnie, a królestwo opływało w łaski. Lada dzień miał mu narodzić się syn – następca tronu, który jak wierzył, po latach będzie mógł przejąć zbudowane królestwo. Los niestety bywa przewrotny. Królowa urodziła syna, ale że poród był ciężki i trudny, sama zmarła nazajutrz po nim. Król zamknął się w swoich komnatach i pogrążył w smutku. Nic nie było w stanie ukoić jego bólu. Niemowlęcy płacz, ani śpiew ptaków, ani nawet najwymyślniejsze sztuczki pałacowych kuglarzy. Czarne chmury wisiały nad królestwem, a doradcy cierpliwie poganiali króla, aby ten zajął się sprawami wagi państwowej, a nie wyłącznie swoim bólem. Władcę kusiło, aby sięgnąć po pierścień. W końcu miał on być remedium na cierpienie i strach, w końcu miał przynieść rozwiązanie. Pamiętał jednak słowa swojego ojca, o tym, aby użyć go tylko w ostateczności. Czując więc głęboko w środku, że poradzi sobie z tym kryzysem, pozostawił go nienaruszony. Czas nie wyleczył ran, ale je zabliźnił. Król nie był już ten sam, ale pomału odzyskał chęć do życia i zajął się na nowo królestwem.
Niestety po kilku latach, królewski syn, duma i pociecha ojca, zapadł na tajemniczą chorobę. Chłopiec marniał w oczach. Medycy robili co mogli, ale byli bezradni. Dziecko zmarło. Król był w rozpaczy, ciskał przedmiotami po pałacowych salach, wygrażał niebu i ziemi, targował się z Bogiem i Diabłem, byłby sprzedał własne życie, gdyby miało to wskrzesić chłopca. Ale nic nie odmieniło przeznaczenia. Dziecko odeszło i życie królewskie wraz z nim. Wszystko straciło sens. Dzień był jak noc, a noc czarna jak otchłań. Król podupadł na zdrowiu, niestety na choroby, które rodzą się z ducha, nie ma lekarstwa. Uzdrowienie musi przyjść z wnętrza, albo nie przychodzi nigdy. Król przypomniał sobie o pierścieniu i już miał go otworzyć, kiedy w głowie zabrzmiał mu głos ojca: „Obiecaj, że użyjesz go tylko wtedy kiedy poczujesz, że nie ma dla Ciebie żadnej nadziei. Obiecaj!” Serce krwawiło, ale dni mijały. Król wyszedł i z tego.
Kiedy był już stary i wydawało się czara nieszczęść przelała się dawno temu, doszło do rewolucji. Strącono go z tronu, umieszczono w więzieniu, śmierć była blisko. W ciemnościach ujrzał błysk swojego pierścienia. Zrozumiał, że to ten czas. Zrozumiał, że teraz może go otworzyć. Delikatnie ujął go w dłonie i uchylił lekko wieczko. W środku nie było nic.
Tylko napis. Kilka słów: „Nie martw się. Wszystko minie. To też”.
Perspektywa „to minie” pomaga mi niejdnokrotnie radzić sobie z trudną sytuacją, na którą nie mam wpływu. Gdy rodzilam moją córeczkę i ból był niedoopisania powtarzałam sobie w myślach jak mantrę dasz radę, to minie. Wszystko przemija i trzeba to po prostu przetrwać, żadne nawet najcięższe doświadczenie nie będzie trwać wiecznie. Według Osho jesteśmy obserwatorami, tego co nam się przydarza, pokazuje on, że w życiu spotykają nas różne doświadczenia, które trwając krócej czy dłużej, w końcu mijają a my trwamy jako ich świadek. Uważność pozwala nam być obserwatorem, np. zauważenie tego że jesteśmy w danej chwili przepełnieni złością pozwala nam zobaczyć co ją wywołało, jak narasta, osiąga punkt kulininacyjny i zanika, tak samo jak wspomniany ból. Jest chwilowy, w końcu znika a ty pozostajesz. Tylko od Naszej uważności zależy więc czy będziemy obserwatorami czy też będziemy utożsamiać się z tym czego doświadczamy.